25 grudnia 2014

3

Obudziły mnie wibracje telefonu. Zaczęłam macać szafkę nocną z zamkniętymi oczami, aż w końcu udało mi się zlokalizować komórkę i odebrać połączenie.
- Która godzina?
- Dzień dobry, mi też jest bardzo miło, że cię słyszę - odpowiedział przekornie Harry.
- Przyjemności wymieniam nie wcześniej niż o dziesiątej - otworzyłam oczy i spojrzałam na zegarek - Budzenie ludzi o tej godzinie powinno być nielegalne.
- Och, daj spokój. Szkoda dnia! Mamy ósmą trzydzieści, za pół godziny będę pod twoim domem.
- A co jeśli nie wyjdę?
- Wyjdziesz, mam twoją płytę.
- Nienawidzę cię - zanurzyłam twarz w poduszce - Z całego serca.
- Do zobaczenia - rozłączył się.
Wydałam z siebie głośny pomruk i zwlokłam się z łóżka. Zostało mi niecałe pół godziny. Po doprowadzeniu się (w miarę możliwości) do porządku, zbiegłam szybko na dół.
- Koleś musi być jakiś pokręcony zabierając cię na randkę o dziewiątej rano.. - Ryan zerknął przez okno - Ale przynajmniej auto ma fajne.
Wzruszył ramionami i oparł się o parapet.
Przepchnęłam go i wyjrzałam przez okno. Rzeczywiście, samochód był niczego sobie.
- To nie jest randka - syknęłam i wyszłam z domu.
***
- Ile takich masz? - prychnęłam, zatrzaskując drzwi auta.
- Co?
- Samochodów.
- Rzeczywiście nie bywasz miła o poranku - zaśmiał się.
Przewróciłam oczami, a chłopak odpalił silnik. Ruszyliśmy.
- Gdzie jedziemy?
- Dowiesz się w swoim czasie.
- Aha. A gdzie moja płyta? - skrzyżowałam ręce.
- Na miejscu.
Westchnęłam głośno.
- Mogę? - wskazałam na radio.
- Jasne.
Ed Sheeran, uwielbiam go. Zaczęłam podśpiewywać "Sing". Harry po chwili się dołączył. Nie powiem, głos ma fajny.
Podjechaliśmy pod wielki budynek, składający się praktycznie z samych okien. Trudno było zgadnąć, co jest w środku. Wyglądał jak typowy biurowiec, ale gdyby rzeczywiście tak było, po co byśmy tam przyjeżdżali?
Dopiero po dłuższej chwili zauważyłam, że przed wieżowcem stoi tłum rozwrzeszczanych dziewczyn. Jakimś cudem jednak ledwo było je słychać. Może to jakaś funkcja tego auta?
Harry wyjął ze schowka dwie pary okularów przeciwsłonecznych i podał mi jedną. Spojrzałam na niego pytająco.
- Po prostu włóż - polecił, a ja się nie sprzeciwiałam. Wyszliśmy na zewnątrz. Wszyscy rzucili się w jego stronę. Chwilę później zaczęły błyskać flesze i mało co widziałam mimo, że byłam w okularach. Styles mocno ściskał moją rękę, żeby nie zgubić mnie w tłumie. Długo rozmawiał z fankami, rozdawał im autografy i robił sobie z nimi zdjęcia. To miłe, że poświęca im tyle czasu.
- Strasznie ci zazdroszczę takiego chłopaka - nagle odezwała się do mnie jedna z dziewczyn.
- Hm?
- Przecież Harry Styles to marzenie!
- Ale my nie jesteśmy razem, ja nawet go.. - zaczęłam, ale Harry natychmiast mi przerwał.
- Przyjaźnimy się - spojrzał na mnie znacząco - Idziemy do środka.
Pomachał fankom na pożegnanie.
Weszliśmy do białego holu wyłożonego czerwoną wykładziną.
Zdjęłam okulary i zamrugałam kilka razy.
- I jak? - zapytał diagnostycznie.
- Poza tym, że prawie ogłuchłam i oślepłam to całkiem w porządku.
Czarne plamy powoli znikały mi z oczu.
- Przyzwyczaisz się. Mogło być gorzej.
- Nie chcę wiedzieć, jak.. - uniosłam brwi, kiedy prowadził mnie korytarzem drzwi. Wybrał czwarte po lewej i otworzył je.
- Cześć - przywitał dwóch chłopaków stojących przy konsoli. Pozostała dwójka z zespołu stała za szybą i śpiewała.
- Cześć, Harry - odpowiedzieli mu zgodnie, po czym przenieśli wzrok na mnie.
Jeden z nich miał dosyć krótkie, brązowe włosy i zarost, natomiast drugi był blondynem.
- Podpisaliście? - zapytał kluczowo Hazz.
- Tak - odpowiedział brązowowłosy i kiwnął do chłopaków za mikrofonem, żeby przyszli.
Chłopak z dłuższymi, brązowymi włosami lekko zaczesanymi do tyłu wręczył mi płytę.
- Dzięki - uśmiechnęłam się lekko.
- No, to my już lecimy - rzucił Styles,
- Zaraz, nie przedstawisz nam koleżanki? - zapytał jedyny czarnowłosy w tym gronie.
- Koleżanki.. - parsknął blondyn.
- Innym razem. Jesteśmy umówieni na.. Musimy iść do tego.. Mam bilety i..
- Do tego, to znaczy do kina. Na film. Innym razem chłopaki - złapałam Harry'ego za rękę i wyszliśmy z pomieszczenia.
- Dziękuję - powiedział, kiedy szliśmy korytarzem.
- Nie umiesz kłamać.
- Tobie za to idzie to doskonale.
- To komplement? - zmarszczyłam czoło.
- Powiedzmy - wzruszył ramionami, po czym oboje włożyliśmy okulary i zaczęliśmy przeciskać się do auta.
- Tlenu - powiedziałam na bezdechu, zatrzaskując drzwi. Było na prawdę duszno.
Harry szybko wyjechał z parkingu i otworzył okno.
- Dzięki.. Wiesz, za podpisy.
- Nie ma sprawy. Dzięki za wyciągnięcie mnie stamtąd.
- Właśnie.. Dlaczego chciałeś tak szybko wyjść?
- Unikam niewygodnych pytań. Innym razem ci wyjaśnię.
- Jasne, uhm.. Gdzie teraz jedziemy?
- Pojedziemy do mnie, wezmę papiery, podrzucimy je do mojego kumpla do Sheffield, a potem możemy jechać na obiad, do kina czy gdzie sobie zażyczysz.
- Okej - powiedziałam obojętnie i skierowałam wzrok w stronę okna.
Styles wyraźnie zaczął przyspieszać. Nie wiem, czy robił to specjalnie, żeby mnie wkurzyć, czy po prostu taka jazda sprawiała mu przyjemność, ale jakoś specjalnie mi to nie przeszkadzało. Mimo, że jechaliśmy z dużą prędkością czułam, że jest dobrym kierowcą i miałam dziwne poczucie bezpieczeństwa.
- Inne dziewczyny już dawno kazałyby mi zwolnić.
- A powinnam? - uniosłam brew.
- Absolutnie nie - uśmiechnął się szeroko, wciąż patrząc na drogę.
- Przepraszam, czy to jakiś test?
- Jesteśmy na miejscu - oznajmił, zupełnie ignorując moje pytanie.
Wysiedliśmy pod dosyć dużym, białym domem. Dookoła otaczała go zieleń i kwiaty. Dało się także zauważyć kawałek basenu z tyłu posiadłości.
- Jesteśmy u ciebie, czy w Białym Domu i zaraz na powitanie wyjdzie prezydent? - zaśmiałam się.
- To robota mojej siostry, nie patrz tak na mnie! - odpowiedział równie roześmiany - Chodź lepiej do środka. Para prezydencka właśnie poszła na obiad.
Otworzył przede mną wielkie, w większości szklane drzwi. Moim oczom ukazał się przedpokój, a tuż za nim salon, urządzony na biało, jak większość tego domu. Byłam zachwycona całym wnętrzem, jednak nie chciałam tego zbytnio pokazywać. Przecież się nie lubimy.
- Usiądź sobie, a ja przyniosę coś do picia.
W oczekiwaniu rozejrzałam się po pokoju. Na ścianie za sobą zobaczyłam zdjęcie małego Stylesa. Obok niego wisiała fotografia dziewczynki. Podejrzewam, że to jego siostra bo byli bardzo podobni. Nagle damska wersja Harry'ego zbiegła po schodach. Podobni to za mało. Oni byli niemalże identyczni!
- Hazz, przecież miałeś.. - zaczęła, po czym mnie zobaczyła - O, hej..
Posłała mi szeroki uśmiech. Odwzajemniłam go.
Harry wrócił z piciem.
- Gemma - westchnął lekko.
- Spokojnie, już się zmywam.
- Ej, nie, dlaczego? - zatrzymałam ją - Przecież to twój dom, zostań.
- Zobacz jak on na mnie patrzy. Zaraz mi coś zrobi - zaśmiała się - Mamy umowę. Zakaz przeszkadzania na randkach. Zemści się.
- Co? Przecież to nie.. - uniosłam brwi.
- Gemm! - chłopak skarcił siostrę.
- Okej, już idę.. - zgarnęła torebkę z przedpokoju - Powodzenia.
Wyszła z domu.
- Od kiedy randkujemy?
- Odkąd moja siostra ubzdurała sobie, że przyjaźni damsko-męskiej nie ma. Przepraszam cię za nią.
- Przestań, jest na prawdę sympatyczna - wzruszyłam ramionami - Dlaczego tak myśli?
- Przedwczoraj dowiedziała się, że jej przyjaciel się w niej zakochał.
- Aha - westchnęłam - Cóż, ja wierzę. Mam kilku kumpli, w tym jednego dobrego przyjaciela i jest nam dobrze tak jak jest.
- A może tak ci się tylko wydaje.. - mruknął.
- Hm?
- Nic, nieważne - szybko zmienił temat - Okej, to ja lecę po te papiery i w drogę.
Napił się w biegu i poszedł na górę. Miałam ochotę iść za nim, żeby zwiedzić resztę domu, zobaczyć, co ma w pokoju..
Po chwili był już na dole.
- Gotowa?
- Wiesz, tak właściwie to chciałabym jeszcze skorzystać z toalety..
- Jasne. Schodami na górę, drugie drzwi po lewej. Poczekam w samochodzie.
O mój Boże, ale ja jestem wścibska! Zawsze byłam ciekawska ale nie sądziłam że aż do tego stopnia, by naruszać czyjąś prywatność.
Harry wyszedł z domu a ja szybko pobiegłam na górę. Kiedy wyszłam z łązienki, rozejrzałam się po korytarzu. Było tam dość dużo pokojów. Skąd miałam wiedzieć, który jest jego? Uchylałam każde drzwi po kolei i coraz bardziej zżerało mnie sumienie. Co ja tu w ogóle robię?
W końcu trafiłam. Zastanawiałam się, czy wejść do środka. Z każdym krokiem moja ciekawość rosła. A co jeśli mnie przyłapie?
Trudno. Odwagi.
Drzwi lekko zaskrzypiały od pchnięcia. Moim oczom ukazało się przestronne wnętrze z jasnoniebieskimi ścianami i białymi meblami. Półki ozdabiało mnóstwo zdjęć i pamiątek (z tego co wywnioskowałam) z tras koncertowych. Jednak moją uwagę najbardziej przykuła jedna fotografia - Styles z prześliczną dziewczyną, wysoką blondynką o jasnych oczach. Była całkiem podobna do mnie.. Tylko że o wiele ładniejsza.
Nagle ktoś złapał mnie za ramię. Odruchowo wzdrygnęłam się i upuściłam ramkę. Odwróciłam się gwałtownie.
- Uhm, ja.. - nie wiedziałam, jak to wyjaśnić.
- Jeśli chciałaś, żebym cię oprowadził, wystarczyło powiedzieć.
Natychmiast zaczęłam zbierać ramkę z podłogi. Na szczęście wszystko było z nią w porządku.
- Przepraszam - mruknęłam i oddałam mu zdjęcie. Przyglądał się mu przez dłuższą chwilę z lekkim uśmiechem, po czym odstawił je na miejsce.
- Następnym razem, kiedy będziesz planowała włamanie do mojego pokoju, zasłoń okno - objął mnie ramieniem - Chodź już.
Posłusznie pomaszerowałam do samochodu. Było mi strasznie głupio.
Styles odpalił auto i włączył radio. Ruszyliśmy.
- Nie odezwiesz się już do końca dnia? - zapytał.
- Harry.. - zaczęłam, ale po chwili zadzwonił mi telefon. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.
- Śmiało.
Odebrałam połączenie. To był mój brat.
- Co tam, Ryan?
- Tori? Błagam cię, przyjedź, jak najszybciej tylko możesz, Tori, proszę, ja sobie sam nie poradzę! - mój brat wręcz krzyczał do słuchawki.
- Ryan, co tam się dzieje? Ryan? Ryan!
Chłopak rozłączył się. Zaczęłam panikować.
- Co się stało? - Styles wyglądał na zaniepokojonego.
- Zatrzymaj się.
- Vic, powiedz..
- Zatrzymaj się do cholery! - wrzasnęłam, a Harry z piskiem opon zahamował przy chodniku.
- Powiedz mi, gdzie idziesz. Nie chcę, żeby coś ci się stało.
- Nic mi nie będzie. Obiecaj, że nie podjedziesz pod mój dom.
- Ale..
- Obiecaj!
- Obiecuję.
- Okej. Odezwę się w ciągu godziny. Jeśli nie, wtedy możesz zacząć się martwić. I pamiętaj, ufam ci. Nie mam czasu na wyjaśnienia.
- Ale poczekaj, Tori! - zawołał za mną, kiedy zatrzaskiwałam drzwi samochodu.
- Ufam ci - powtórzyłam i pobiegłam do domu. Ryan nie powiedział, co się dzieje ale nie musiał. Wiedziałam doskonale.
____________________________________

Część 3 za nami. I jak? Liczę na wasze opinie, kochani! Wiecie, jakie to dla mnie ważne. W razie pytań jak zawsze jestem dla Was na twitterze @checkzayn.
Wesołych Świąt kochani! :) x

4 komentarze:

  1. Dodawaj szybciej kolejne czesci :)) super! ❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochani jest problem z komentarzami niektórym się nie dodają więc jak coś dodacie to sprawdźcie czy jest na pewno, a jeśli nie ma to odzywajcie się to coś pomyślimy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. czemu wszystkie opowiadania muszą mieć wepchamy niepotrzebny dramatyczny wątek? �� poza tym podoba mi się, chociaż wydaje się krótkie, może przez dialogi. te trzy rozdziały zapowiadają ciekawą hisotrię ~ j

    OdpowiedzUsuń
  4. kocham to opowiadanie!
    z resztą moje zdanie doskonale znasz haha:)
    czekam na następny rozdział:D

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Szablon by @mohito_x